niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 1

Wysiadając z samolotu nie spodziewałam się takiego ruchu na lotnisku. Ale w końcu to USA, można było się tego spodziewać. Przepychałam się w  stronę wyjścia na zewnątrz, aby móc zaczerpnąć świeżego powietrza po długiej podróży. Kiedy udało mi się wyjść, zatrzymałam się, żeby pomyśleć co dalej. Przyjechałam tutaj z Polski, mój tata jest Amerykaninem, a mama Polką, dlatego moje imię nie jest typowo Polskie, nazwisko odziedziczyłam po tacie. W szkole zawsze zwracałam na siebie uwagę, może dlatego, że nie jestem typową dziewczyną, nie tylko ze względu na moje pochodzenie. Z natury jestem nieśmiała, ale jednocześnie uparta jak osioł, staram się spełnić swoje marzenia, nawet jeśli się boję, tak jak teraz. Słońce powoli zachodzi, ciekawe, która godzina jest w Polsce? Mniejsza o to, muszę znaleźć  budynek redakcji, bo zaraz się z ciemni, a nie mam zamiaru błądzić po ciemku w Ameryce. Rozejrzałam się jeszcze po lotnisku, wzięłam kilka głębokich wdechów, i już miałam poszukać taksówki, gdy nagle jakiś facet na mnie wpadł i zaczął szarpać, krzycząc, żebym oddała mu torebkę i pieniądze.
- Pomocy! - zaczęłam krzyczeć, nie puszczając torebki. Nie odpuszczę tak łatwo.
- Niech mi ktoś pomoże - ponowiłam prośbę, ale nikt nawet na mnie nie spojrzał. Nagle w moją stronę podbiegł jakiś chłopak, na oko w moim wieku.
- Zostaw ją, albo wezwę policję - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Widać było, że ten bandyta się wystraszył, ale nie chciał zrezygnować ze zdobyczy.
To co się zdarzyło moment później trwało ułamek sekundy, tego się nie spodziewałam.
Złodziej pchnął mnie tak mocno, że straciłam równowagę i przewróciłam się z całym impetem na chodnik, zawadzając głową o krawężnik. Czułam jak coś mokrego ścieka mi po twarzy, spróbowałam się podnieść, ale zakręciło mi się w głowie i znowu zaczęłam upadać, jednak się nie obaliłam. Złapał mnie ten chłopak, który sekundę wcześniej przybiegł mi na ratunek.
Delikatnie podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść pewnym krokiem.
- Moja torebka. Tam były moje dokumenty, pieniądze i najcenniejsze rzecz, bez nich nie mam gdzie mieszkać - wychrypiałam cicho, szok sprawił, że  moja głowa tak strasznie bolała, jakby miała zaraz eksplodować.
- Nie martw się o to, znam miejsce, w którym będziesz mogła się zatrzymać, o pieniądze i dokumenty też nie musisz się martwić. Krwawisz, musimy pojechać do mojego domu, mój tata jest lekarzem i Cię zbada. Wszystko będzie dobrze - mówiąc to, chłopak już otwierał swoje czarne porsche i ułożył mnie na tylnym siedzeniu, szybko podbiegł do drzwi od strony kierowcy, ze schowka wyjął apteczkę i usiadł przy mnie.
- Jesteś w stanie usiąść? - w jego głosie słychać było troskę.
- Chyba tak, tylko kręci mi się w głowie - powiedziałam i z pomocą chłopaka usiadłam, opierając się o oparcie foteli.
- Jak masz na imię? - spytał i wyjął z apteczki bandaże, gazę i wodę utlenioną.
- Maia, a ty jak się nazywasz?
Spojrzał na mnie z uśmiechem, w dłoni trzymał gazę zmoczoną wodą utlenioną.
- Teraz trochę zapiecze - odparł i zaczął oczyszczać ranę.
Mimowolnie się skrzywiłam. Potem przyłożył czystą gazę do mojego czoła, i owinął moją głowę bandażem.
- Gotowe, teraz się połóż, za 20 minut będziemy na miejscu i tam obejrzy cię profesjonalista. A co do tamtego pytania to nazywam się Rocky Lynch. - mówiąc to, wsiadł za kierownicę i odpalił samochód. Co ja robię, nie znam tego chłopaka, jestem na drugim końcu świata i siedzę z obcym w jego samochodzie. Teraz miałam chwilę, żeby przyjrzeć się Rocky'emu. Był wysoki, dobrze zbudowany, było widać, że jest typem sportowca. Jego oczy były chyba brązowe, ciężko to stwierdzić, kiedy kręci się w głowie. Miał półdługie, chyba jasnobrązowe włosy. Jest bardzo przystojny - ta myśl przyszła nagle, ale była prawdziwa. Jechał bardzo ostrożnie, z uwagą wpatrując się w drogę.
- Skąd jesteś? - spytał nagle Rocky, chyba zauważył w lusterku, że mu się przyglądam.
- Przyjechałam z Polski na praktyki dziennikarskie.
- Nie powiedziałbym, że jesteś Polką, mówisz płynnie po angielsku, prawie bez akcentu.
- Bo nie jestem Polką. To znaczy jestem, ale w połowie. Mój tata pochodzi z Nowego Yorku, a moja mama jest w połowie Polką, a w połowie Litwinką.
- To wspaniałe, znasz kilka języków, możesz zwiedzać świat. Pomimo, że dużo podróżuję, to ani razu nie byłem na Litwie,
- Tak? Wcale się nie dziwię, że podróżujesz, widać, że cię na to stać. - powiedziałam trochę za ostro.
W lusterku zobaczyłam, że w oczach Rocky'ego czai się rozbawienie, jakby nie mówił mi czegoś co jest oczywiste, tylko czekał, aż sama to zgadnę. Naprawdę próbowałam wymyślić o co mu chodzi, ale nie mogłam się skupić, bo strasznie kręciło mi się w głowie.
- Rocky, strasznie kręci mi się w głowię, nie wytrzymam. - nie wiem czemu mu to powiedziałam. Czułam się z nim bezpiecznie. Znam go od 5 minut, a już mu ufam.
- Jeszcze chwila i będziemy na miejscu. Wszystko będzie dobrze, nie bój się - jego głos stał się silny i wyczułam w nim troskę. A potem nie słyszałam już nic, wokół mnie była tylko ciemność...

3 komentarze:

  1. Super! Swietny rozdzial! Juz widze nowa sliczna parke, Maie i Rocky'ego :D pisz szybko nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałaś bardzo ciekawy pomysł co do pierwszego rozdziału. Jeszcze z takim się nie spotkałam. Ogółem bardzo fajnie piszesz. Tylko według mnie to wszystko dzieje się trochę za szybko. Powinnaś trochę zwolnić, bo w przyszłości zabraknie ci pomysłów do dalszych rozdziałów. Ale mimo wszystko bardzo fajnie i miło się czytało. Nareszcie inna postać główna bo do tej pory prawie u wszystkich bohaterami był tylko Ross, lub Riker. Czekam na następny rozdział, życzę dużej weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za radę, na pewno z niej skorzystam, aby poprawić jakość moich wpisów. Cieszę się, że komuś to się podoba :)

      Usuń