Lektury szkolne zazwyczaj kojarzą się nam z czymś nudnym i niepotrzebnym. Szczególnie
„uczulona" byłam na książki polskich autorów. Miałam wrażenie, że piszą utwory
na nieciekawe tematy. Po przeczytaniu książki Aleksandra Kamińskiego pt. „Kamienie
na szaniec” zmieniłam zdanie. Nie spodziewałam się, że lektura może tak mocno poruszyć.
My, nastolatki oceniamy lektury jako rzeczy zbyteczne. Jest takie powiedzenie :
„nie oceniaj książki po okładce ". Powinniśmy się do niego zastosować, bo są to wartościowe
słowa. W dzisiejszych czasach młodzi ludzie zazwyczaj nie zwracają uwagi na to,
co działo się w Polsce w czasach drugiej wojny światowej. Młodzież marudzi, że w szkole
jest za dużo nauki, nie chce im się rano wstawać, nie mają
ochoty na wstawać,
nie mają ochoty na wyjście na
świeże powietrze, co mnie osobiście bardzo przeraża.
Chciałabym przybliżyć Wam sylwetki bohaterów książki
pt. „Kamienie na szaniec", której akcja rozgrywa się w Warszawie
w bardzo strasznych czasach jakimi była druga wojna
światowa. Przedstawię wam losy trójki przyjaciół, które na
zawsze wryły się w karty historii pokoleń. Jan Bytnar „Rudy”,
Maciej Dawidowski „Alek”, Tadeusz Zawadzki „Zośka”, ich
krótkie, ale jakże piękne i bogate życiorysy zawsze będą
wskazywać mi drogę. Są to przykłady bohaterów, dzięki którym
możemy żyć w kraju, w którym każdy może mieć swoje
zdanie, możemy się kształcić w wybranym przez siebie kierunku
bez obawy, że ktoś nagle wejdzie do domu z bronią
w ręku i wywiezie nas do obozu koncentracyjnego albo na
przesłuchanie, które w tamtych czasach najczęściej kończyło
się śmiercią. Jan Bytnar był bardzo mądrym człowiekiem,
uprawiał sport, często zastanawiał się nad filozofią miłości
i życia. Bardzo dobrze gotował. Miłością jego życia była Maryna
Trzcińska nazywana Monią. „Ma ona wady, ma. Ale dla
mnie jest aniołem!” - śmiał się Rudy. 23 marca 1943 roku
został aresztowany przez Niemców, od razu zawieziono go na
przesłuchanie na aleję Szucha w Warszawie. Gestapo zaczęło
katować Jana. Niemcy chcieli, aby wydał swoich przyjaciół
i miejsca, w których były ukryte magazyny z bronią. Rudy
jednak nie wydał nikogo, znosił te wszystkie cierpienia, które
mu zadawano. Podczas przesłuchania nie myślał o sobie tylko
o tym, czy jego bliscy są bezpieczni. Jan Bytnar był (według
mnie nadal jest) bohaterem Szarych Szeregów. Został uwolniony
z rąk gestapo 26 marca 1943 r. w sławnej akcji pod Arsenałem
przez przyjaciół. Była to pierwsza akcja mająca na
celu uwolnienie człowieka z rąk Niemców w historii Szarych
Szeregów. Jednak radość przyjaciół i bliskich po uwolnieniu
Rudego była krótka. Jan Bytnar był bardzo wycieńczony.
Zmarł 30 marca. Miał tylko 22 lata. Maciej Aleksy Dawidowski
był ciągle uśmiechnięty, mówił szybko, przy byle okazji
wpadał w zachwyt, ale w chwilach ważnych panował nad sobą
i nad każdą sytuacją. Jego narzeczoną była Basia Sapińska,
młodsza o 4 lata od Alka. 26 marca został postrzelony
w brzuch w akcji pod Arsenałem. Rana była poważna i pomimo
natychmiastowej operacji stan Alka bardzo szybko siępogarszał. Zmarł w wieku 23 lat, cztery dni po uwolnieniu Rudego.
Odeszli tego samego dnia...Po wojnie został złożony w jednej
mogile z Rudym. Alka odznaczono Krzyżem Virtuti
Militari. Tadeusz Zawadzki był skromnym człowiekiem.
Był urodzonym organizatorem i przywódcą. Zośka dawał
przykład kolegom z harcerstwa. Nauczył ich między innymi
służby, obowiązkowości, rzetelności, odwagi i koleżeństwa.
Nie przechwalał się, z natury wolał samotność, o której pisał
w pamiętniku: „Samotność, częsta towarzyszka wewnętrznej
siły człowieka. Przyciąga i zniewala otoczenie”.
Zośka zmarł, w wieku 23 lat, w akcji, której celem było
zdobycie posterunku żandarmerii w Sieczychach. Ta akcja
była całkowicie udana. „Tylko jeden człowiek z całego polskiego
oddziału przelał w tej bitwie krew: Zośka.” Tadeusz
został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i dwukrotnie
Krzyżem Walecznych. Ci wspaniali ludzie walczyli o wolną
Polskę, byli bohaterami Szarych Szeregów. Brali udział
w akcjach małego i dużego sabotażu. Pomimo wojny, bólu,
cierpienia Rudy, Zośka i Alek umieli się cieszyć każdą
chwilą życia, nawet jeśli miłość i szczęście przeplatały się
z bólem i tęsknotą... „Pisząc o Nich, chciałabym uniknąć
wzniosłych słów (choć nie umiem), bo przecież przy swojej
wielkości byli Oni tacy skromni i tacy zwyczajni ". Kiedy
czytałam " Kamienie... " bardzo zżyłam się z Alkiem, Zośką
i Rudym, poznałam wspaniałych ludzi, którzy pokazali mi
jak żyć. Pisząc ten artykuł chcę pokazać, że nasze problemy
są niczym w porównaniu z problemami ludzi żyjących
w czasie drugiej wojny światowej. Pamiętajmy o tych
wspaniałych ludziach, przekazujmy dalej historię młodych
chłopców, dzięki którym jesteśmy wolni. Dopóki będziemy
pamiętać, dopóty Oni będą istnieli. Narzekamy bez powodu,
a przecież żyjemy w tak pięknym kraju. Szkoda tylko,
że nie wszyscy umieją docenić to co zrobili dla nas tacy
ludzie jak Alek, Zośka i Rudy... "Kończy się w tym miejscu
opowieść, choć walka toczy się dalej (...) Walka trwa.
Trzeba przetrwać tę opowieść. Opowieść o wspaniałych
ideałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, którzy
potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ.
CIEKAWOSTKI:
Warszawa, w czasie drugiej wojny światowej, była najbardziej okupowanym miastem w CAŁEJ Europie.
Ludzi, którzy urodzili się w ok. 1920 roku (lata życia Rudego, Źośki, Alka) uważa się za pokolenie stracone...
Jeśli kogoś zainteresowała historia o braterstwie, przyjaźni i służbie zapraszam, żebyście przeczytali książkę Aleksandra Kamińskiego pt. " Zośka i Parasol ". Ja sama doszłam do 200 strony i przestałam czytać, ale nie z powodu nudy czy lenistwa, to wszystko tak bardzo mnie poruszyło, że nie na chwilę obecną nie jestem w stanie czytać dalej. Do kin 7 marca, tego roku wchodzi adaptacja filmowa " Kamieni na szaniec ". Możecie go obejrzeć, bo ja na pewno to zrobię.
Pozdrawiam i dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że nie przynudzałam za bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz