- To gdzie idziemy najpierw? - pyta Ellington, zajadając watę cukrową, którą kupił w małej budce przy wejściu do Wesołego Miasteczka.
- Mamy cały dzień, więc zaliczymy każdą karuzelę i zjeżdżalnie - odpowiada entuzjastycznie Rydel, która jak zauważyłam pilnuje braci i przywraca ich do porządku, kiedy za bardzo się rozbrykają. Na początku myślałam, że Rydel rządzi się w rodzinie, bo jest najstarszym dzieckiem, ale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, wszyscy ją kochają i są jej wdzięczni, że w odpowiednich chwilach przywraca klan młodych Lynchów do pionu.
- zapomniałam wam powiedzieć, że zaprosiłam na wspólną zabawę Laurę, powinna tu być lada moment. - dodała Rydel.
- Im nas więcej tym lepiej - stwierdził Ross. Po 5 minutach czekania dołączyła do nas Laura. Szczerze mówiąc, za bardzo za nią nie przepadam. Wydaje mi się arogancka, ale z drugiej strony jest przyjaciółką Lynchów, a to znaczy, że powinnam ją polubić, nawet w niewielkim stopniu.
- Hej! Przepraszam za spóźnienie, ale miałam coś do załatwienia! - krzyknęła Laura i po kolei ze wszystkimi się przywitała, przytulając każdego z nas. Nawet mnie. Może nie jest taka zła za jaką ją wzięłam - pomyślałam.
- Maia, jesteś tu pierwszy raz, więc od ciebie zależy gdzie pójdziemy. - nagle powiedziała Laura z uśmiechem.
- Hmmm... Może na tą wielką kolejkę górską? - spytałam niewinnie, choć właśnie tam chciałam dzisiaj spędzić cały dzień, bo w rzeczywistości nigdy nie jechałam żadną kolejką. W Polsce nigdy nie było czasu na takie głupoty. Tak mówili moi rodzice, więc dostosowałam się do ich zdania.
- Świetny pomysł! - krzyknął Riker i już kupował bilety na przejażdżkę kolejką górską, która byłą ogromna. Wszyscy poszliśmy za Rikerem i usadowiliśmy się w wagonie. Ja usiadłam z przodu obok Rocky'ego, Laura i Ellington za nami, potem Ross i Riker, a Rydel musiała usiąść sama. Nagle zrobiło mi się strasznie głupio z tego powodu.
- Jeśli chcesz to mogę z tobą zjechać za drugim razem - powiedziałam do niej w nadziei, że jej nie uraziłam tymi słowami.
- Jasne, z wielką przyjemnością. - odparła Rydel. Kiedy zjechaliśmy z kolejki gardło bolało mnie od krzyku, wszyscy wysiedliśmy zakręceni, ale szczęśliwi. Po chwili z Rydel pojechałyśmy po raz drugi, ale dołączyła się do nas cała ekipa, tyle, że tym razem Ross siedział sam, ale mu to nie przeszkadzało.
- Było świetnie - powiedziałam, kiedy szliśmy w stronę budki z lodami.
- Dawno nie kręciło mi się tak w głowie - dodał Rocky, na co Riker zareagował śmiechem i powiedział: - Na kolejce kręciło ci się w głowie? Poczekaj, aż pójdziemy na ośmiornicę.
- Na jaką znowu ośmiornicę? - zniecierpliwił się Rocky.
- Chodźcie za mną - powiedział Riker i nie dodał więcej ani słowa.
- Nie idziemy na lody? - spytała Laura, której upał bardzo doskwierał i widocznie chciała się ochłodzić.
- Lody zaczekają, muszę nauczyć Rocky'ego pokory - powiedział Riker śmiertelnie poważnie. Na te słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Już się boję - dodał Rocky, kiedy doszliśmy do ośmiornicy. Nie miałam pojęcia jak ona może wyglądać, ale nie bałam się, byłam raczej zaciekawiona.
- To jest moje lekcja? spytał z lekką pogardą Rocky, kiedy ujrzał karuzelę, która obracała się tak wolno, że aż zdziwiłam się, bo na tabliczce pisało, że mogą na niej jeździć osoby, które skończyły 13 lat.
- Na co czekacie? - spytałam i z podniesioną głową poszłam w kierunku kasy, aby zamówić bilety. Było mi trochę głupio, bo za wszystko płacili Lynchowie. Będę musiała oddać im kasę. Zauważyłam, że Riker patrzy na mnie z podziwem, jakby ta mała karuzela mogłaby doprowadzić do rewolucji żołądkowej. Gdy kupiliśmy bilety i usadowiliśmy się w ośmiornicy, nagle ktoś włączył głośną muzykę, to była piosenka Katy Perry Teenage Dreams i maszyna ruszyła. W życiu nie kręciło mi się bardziej w głowie. To była najszybsza karuzela jaką w życiu jechałam, poprawka, to była pierwsza karuzela na jakiej się bawiłam.
- Przyznaję, że miałeś rację. Tym razem - powiedział Rocky - Muszę usiąść - dodał.
- Jak my wszyscy - powiedziała Laura. Kiedy dotarliśmy do małej kafejki na świeżym powietrzu, Ellington zamówił siedem coli z lodem w wielkich szklankach. Musieliśmy chwilę posiedzieć, aż nasz głowy zdały sobie sprawę, że jesteśmy na ziemi. Kelnerka przyniosła colę i wszyscy rzucili się na swoją porcję. Dopiero gdy ochłonęliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
- A nie mówiłem! - w końcu odezwał się Riker, który już ochłonął.
- Wydawało mi się, że ta karuzela jest dla dzieci od 3 lat, a nie od 13. - powiedziałam ze śmiechem.
- Muszę przyznać, że to była niezła jazda - powiedział Ross.
- Maia, podoba ci się tutaj? - spytał Rocky.
- Tak, świetnie się bawiłam. Nie sądziłam, że wesołe miasteczko to taka radocha. - odpowiedziałam. Laura się zaśmiała.
- To LA, nie jakaś wieś. Musisz przyzwyczaić się do prawdziwego życia. - dodała. Ałć. To mnie troszeczkę zabolało. Wbrew wszystkiemu dobrze wspominam Polskę i moje miejsce zamieszkania. Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Nagle zapadła krępująca cisza, którą przerwał Ellington.
- Ja tam zawsze chciałem zamieszkać na wsi, spokój, świeże powietrze. Żyć nie umierać.
- Zgadzam się z tym - dodała Rydel.
- Mi osobiście bardzo się w Polsce podoba, może kiedyś ją odwiedzicie? - zaproponowałam.
- My byliśmy w Polsce, w Warszawie na koncercie. - Powiedziała Rydel.
- To piękny kraj, ale nie mieliśmy czasu na zwiedzanie. - stwierdził Riker. Laura siedziała ze skruszoną miną, pokonana.
- Powiedzcie mi jak to jest, że jesteście sławni, ale nikt nie prosi was o autografy? - spytałam.
- Jesteśmy tu bardzo często, więc każdy kto tu w tej chwili jest rozmawiał z nami, ma nasze autografy i wspólne zdjęcie - powiedział Ross.
- Poza tym zrobiliśmy sobie wolne od koncertów i przez najbliższy rok nie planujemy nigdzie wyjeżdżać - dodał Riker.
- To wspaniała sprawa. Być sławnym i spełniać swoje marzenia. - stwierdziłam i pociągnęłam łyk coli, która była już gorąca pod wpływem upału.
- Masz ogromny talent, Maia - zaczął Rocky - jeśli będziesz chciała i się przyłożysz uda ci się wszystko osiągnąć. A my ci w tym pomożemy.
Wzruszyłam się. To wspaniałe, że jestem traktowana w rodzinie Lynchów jak rodzina. Nagle przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Rossem, spojrzałam na niego, a on mrugnął do mnie, jakby myślał tym samym. Po 4 godzinach szaleństw wróciliśmy do domu autobusem. Pani Stormie przygotowała nam kolację, po czym poszłam przebrać się w piżamę. Kiedy wracałam z łazienki spotkałam Rydel.
- Masz ochotę na babski wypad jutro z samego rana? - spytała.
- Pewnie! - odparłam z entuzjazmem, ale coś mi się przypominało.
- Nie, jednak nie mogę... - dodałam z żalem w głosie.
- Czemu? Będzie fajnie. Czekaj. Widzę, że coś cię gryzie. Co jest? - spytała Rydel. Z ociągnięciem odpowiedziałam.
- Nie mam zbyt dużo pieniędzy i jest mi głupio, że na was żeruję.
- Przestań! Jeśli mam być szczera, to mamy dość kasy, żeby utrzymać tysiąc osób, więc nie marudź. Byłaś kiedyś w centrum handlowym w LA?
- Nie, na pewno ceny są kosmiczne - powiedziałam.
- Przecież nawet dla siebie nie kupuję markowych ciuchów. Nasz zespół ma sponsora, który jest wytwórcą świetnych ubrań. Dostajemy je za darmo, żeby reklamować jego sklep. Nic nie będziemy musiały płacić! - dodała Rydel.
- Już dobrze, ale kiedy moje dokumenty się znajdą i dostanę się na staż, wtedy oddam wam wszystko, co do grosza. - powiedziałam z zawziętą miną.
- Okay, ale wiesz, że my nie przyjmiemy od ciebie pieniędzy? Rodziny się nie wylicza. - Odpowiedziała Rydel i bez słowa ruszyła do toalety.
Bardzo , bardzo fajny rozdział , a zwłaszcza jak na końcu Maia rozmawiała z Rydel . czekam na next <3
OdpowiedzUsuńSuper!! Czekam na nextaa
OdpowiedzUsuń