- Niespodzianka!!! - krzyknęła rodzina Lynchów i jakaś obca dziewczyna, której nigdy nie widziałam, kiedy razem z Rydel wróciłyśmy po dość długiej podróży, która nie przyniosła takiego skutku jakiego oczekiwałam. Riker musiał zauważyć moje zdezorientowanie, bo podszedł do mnie, złapał za rękę i poprowadził z korytarza do salonu.
- Wszystkiego najlepszego z okazji 20 urodzin! - powiedział, a pozostali domownicy zaczęli składać mi życzenia. To takie miłe - pomyślałam - w Polsce jeszcze nikt nie sprawił mi takiej radości.
- Skąd wiedzieliście, że to dzisiaj? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Pamiętasz jak pisałaś kilka dni temu piosenkę? - zaczął Riker - Zostawiłaś swój notes w kuchni, otwarty na pierwszej stronie, były tam napisane twoje dane osobowe i zauważyłem, że twoje urodziny wypadają akurat dziś. Pomyślałem, że trzeba to jakoś uczcić.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że zajrzeliśmy do notesu. Chcieliśmy, żebyś poczuła się jak w domu - powiedział Rocky jednocześnie podając mi małe pudełeczko. Byłam trochę zszokowana tym, że pamiętali o prezencie, wzięłam go jednak i niepewnie trzymałam w dłoniach.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziałam z lekkim zażenowaniem - Tyle dla mnie robicie, a tu jeszcze prezent urodzinowy.
- Kupiliśmy go specjalnie dla ciebie. Nie marudź i otwórz. Jeśli ci się nie spodoba będziesz mogła go nam zwrócić, ale najpierw otwórz paczkę. - dodała pani Stormie. Wszyscy patrzyli na mnie z motywującymi uśmiechami. Nie mogę sprawić im przykrości - zdałam sobie sprawę, więc powoli zaczęłam rozdzierać papier ozdobny. Moim oczom ukazała się limitowana płyta zespołu Aerosmitch z autografami członków zespołu. Zaniemówiłam ze szczęścia i wrażenia.
- Taki skarb... Nie wiem co powiedzieć. - wyjąkałam. Pan Mark się zaśmiał.
- Elli próbował nam wmówić, że skarpety byłyby najlepszym prezentem dla ciebie i już prawie nas do tego przekonał, ale Rocky uparł się, żeby to było coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, więc wyszło na jego. - powiedział Pan Mark. Nie zastanawiając się, rzuciłam się na Rocky'ego i mocno go przytuliłam. Rocky przez chwilę był w szoku, ale po sekundzie otrząsnął się i objął mnie mocno.
- Dziękuję - wyszeptałam tylko ze łzami w oczach. Rocky delikatnie odsunął mnie od siebie, gdy zauważył, że jestem bliska płaczu, poklepał mnie lekko po ramieniu, dodając otuchy i powiedział:
- Maia, dla ciebie zrobiłbym wszystko. - Zaniemówiłam. Dopiero po chwili zrozumiałam co Rocky do mnie powiedział. Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo Ross z ożywieniem w głosie zaczął:
- Maia, jeszcze nie zdążyłaś poznać Laury - mówiąc to Ross delikatnym gestem wskazał ręką jakąś dziewczynę, widocznie Laurę.
- To jest Laura Marano, przyjaciółka rodziny. Laura to jest Maia, również jest naszą przyjaciółką. Poznaliśmy się kilka dni temu. Podałam Laurze rękę, ale ona przytuliła mnie po przyjacielsku.
- Cześć, miło mi cię poznać- powiedziałam.
- Mi ciebie również - dodała Laura.
- A więc czas zacząć się bawić - wykrzyknęła Rydel i włączyła wieżę stereo, z której właśnie wydobywała się piosenka Katy Perry.
- Chodźcie do kuchni, przygotowałam poczęstunek powiedziała Stormie i ruszyła w tamtą stronę. Wszyscy poszli w jej ślady. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam wielki tort, który stał po środku stołu. Pan Mark właśnie wyjmował pieczeń z piekarnika.
- To co? Siadamy! - zarządził Riker. Kiedy pozajmowaliśmy krzesła, zaczęła się prawdziwa uczta. Wszyscy byliśmy bardzo głodni i dopiero gdy się najedliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
- Ja tam nadal uważam, że skarpety były bardziej trafnym prezentem niż jakaś tam płyta, prawda Maia? - powiedział Ellington z wyczekującą miną.
- Prawda. Mogliście posłuchać Elli'ego. Od zawsze marzyłam, żeby na urodziny dostać parę skarpet.-zaczęłam z udawaną pretensją w głosie.
- Widzicie? - powiedział Ellington z triumfem wypisanym na twarzy. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Mogłabym wam coś ogłosić - nagle odezwała się Laura. - Nie wiedziałam, że będzie tutaj jakaś impreza i przyszłam tu z myślą, żeby wam oznajmić coś ważnego.
- Może mam wyjść?- zaczęłam - znamy się od godziny, więc nie ma problemu.
- Nie , nie trzeba. - zapewniła Laura.
- A więc o co chodzi? - spytał Ellington. Na twarzach wszystkich przy stole malował się lekki niepokój.
- Dostałam propozycję nagrania swojej debiutanckiej płyty! - Laura wręcz to wykrzyczała. Wszyscy zaczęli jej gratulować, pytać się o szczegóły. No tak, Gwiazdy spotykają się z gwiazdami - pomyślałam z wyrzutem. Miałam dość tej rozmowy o płycie, trasach. Postanowiłam iść do swojego tymczasowego pokoju.
- Przepraszam, ale jeśli nie macie nic przeciwko, pójdę do siebie, to był ciężki dzień. - mówiąc to wstałam od stołu. Miałam tylko nadzieję że mój głos nie brzmiał opryskliwie.
- Dobrze kochanie - powiedziała Pani Stormie i wróciła do rozmowy z Laurą i pozostałą resztą. Postanowiłam wziąć prysznic i się położyć. Po wykonaniu toalety wieczornej poszłam do siebie, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać, gdy nagle rozproszył mnie dźwięk pukania.
- Proszę - krzyknęłam i usiadłam, opierając się o barierkę łóżka. Myślałam, że przyszła odwiedzić mnie Rydel, jednak przeżyłam szok. W drzwiach stał nie kto inny jak Rocky.
- Mogę wejść? - zapytał uprzejmie.
- Jasne - powiedziałam i przesunęłam się, aby zrobić miejsce Rocky'emu. Powolnym krokiem wszedł do pokoju, usiadł na brzegu łóżka i zaczął:
- Zauważyłem, że zmęczyła cię ta rozmowa o sławie.
- Więc po co tu przyszedłeś? - spytałam zaczepnie. Po chwili wahania odpowiedział:
- To w końcu twój dzień, nie powinnaś siedzieć sama. Pomyślałem, że jeśli będziesz chciała to dotrzymam ci przez chwilę towarzystwa. - Rocky patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami, w których było widać złote plamki.
- Z przyjemnością z tobą posiedzę. - odparłam uprzejmie.
- Opowiedz mi o sobie. - poprosił Rocky. Byłam trochę zdezorientowana tym pytaniem, przecież nie znamy się długo.
- Zależy co chciałbyś wiedzieć - odpowiedziałam wymijająco.
- Hmm... W jaki sposób tworzysz muzykę? O czym wtedy myślisz?
- Właśnie to podoba mi się w muzyce. Wtedy o niczym nie myślę. Mogę się odstresować, skupić tylko na tym co kocham. To tak jakbyś w letni poranek leżał w cieniu jabłoni na świeżej trawie i wsłuchiwał się w śpiew ptaków. - powiedziałam z rozmarzeniem w głosie i nagle zrobiłam się straszne zmęczona. Zaczęłam ziewać. Rocky to zauważył, bo powiedział:
- Musisz się wyspać, jesteś przemęczona. - mówiąc to podszedł do okna i je zasłonił - Zdrowie jest najważniejsze.
- Naprawdę nie trzeba, możesz zostać, proszę... - w moim głosie brzmiała desperacja, jakbym nie chciała, żeby odchodził, choć byłam pół przytomna ze zmęczenia.
- Jutro też jest dzień. - powiedział Rocky i delikatnym ruchem przykrył mnie pościelą, która pachniała jak wiosna, robiąc to przez przypadek musnął swoją dłonią moją dłoń. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Pewnie ze zmęczenia.
- Dobranoc - powiedział Rocky, po czym zgasił światło i wyszedł po cichu.
- Dobranoc - odpowiedziałam szeptem, i już spałam...
-
Suuper rozdział i blog , fajnie piszesz , czekam na next , dodaj szybko , pozdro <3 Wchodź na mój blog , dodałam rozdział :*
OdpowiedzUsuńfajnie :D
OdpowiedzUsuń