poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 11

- Maia, musimy już jechać, bo się spóźnimy - powiedziała Stormie - Rydel już odpaliła samochód. - dodała.
-Boję się - wyznałam, kiedy z ociąganiem zakładałam sandały. Stormie spojrzała na mnie z czułością, po czym do mnie podeszła.
- Skarbie, to tylko zwykła formalność. Badanie potrwa chwilę i zaraz będziemy z powrotem w domu.
- Ale ja... bo... - nie mogłam powiedzieć tego na głos, za wiele wspomnień jest z tym związane.
- Po prostu od tamtego czasu nie rozbierałam się przed nikim - wyszeptałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach. W tym momencie do korytarza weszli Riker i Rocky. Na widok jak płaczę od razu zaczęli pytać się co się stało. STormie mnie przytuliła. Była dla mnie jak matka.
- Maia, co się stało? - spytał Riker. Rocky nie mówił nic. Widocznie go nie obchodzę.
- Chłopcy, wynocha, to nie jest odpowiednia chwila. - powiedziała Stormie. Tego było dla mnie za wiele. Nawet nie wiem czemu, ale jej słowa bardzo mnie rozzłościły. Miałam dość ukrywania moich uczuć, wszystko mnie przytłaczało.
- Nie, chcę to powiedzieć. Mam dość ukrywania! - krzyknęłam, wtedy na dół zeszli Ellington i Ross.
- Co jest ? - rzucił Ell.
-Mam już dość, nie chce mi się żyć. Mam ochotę rzucić się  z mostu! Nie wiecie jak to jest być mną! Rodzice od zawsze mieli mnie  w dupie, zostałam zgwałcona, przez co nie potrafiłam w nikim się zakochać, aż do teraz.- ostatnie słowa wyszeptałam. -Zakochałam się w kimś kto ma mnie w głębokim poważaniu. Ten gwałt odbił się na mojej psychice, stałam się zamknięta w sobie, boję się, że jeśli kogoś pokocham on znów mnie skrzywdzi. Tego bym nie zniosła. Ale zakochałam się bez pamięci, i nic na to nie poradzę. Kiedy myślę o miłości tamten ból wraca, a i tak go kocham. - zamilkłam.
- Maia... - Ross chciał do mnie podejść, ale odsunęłam się od niego. Patrzył na mnie z bólem w oczach.
- Maia, musimy jechać - odezwała się Stormie.
-Co ja mam robić? - spytałam . Nie kierowałam tego zdania do nikogo konkretnego.
- Choć, Maia, pojedziemy na badania, a resztą zajmiemy się później. - powiedziała Rydel, która stała w progu drzwi wejściowych. Nie zauważyłam, kiedy przyszła.
- Dobrze, ale... Stormie, czy mogłabym jechać tylko  z Rydel? Bardzo się krępuję i myślę, że we dwie damy sobie radę. - Stormie spojrzała na mnie zszokowana. Dała mi dom, miłość, a ja nie potrafiłam tego docenić i ją odrzuciłam.
- W takim razie pojadę na zakupy. - odpowiedziała zmieszana Stormie. Już miałam wychodzić, kiedy poczułam, że muszę się odwrócić w  stronę Rocky'ego. Oczywiście nie patrzył na mnie, stał odwrócony i patrzył się w okno, jakbym nie istniała. Miałam nadzieję, że zorientuje się, że go kocham, widocznie się myliłam. Wsiadłam do samochodu z Rydel, a wtedy ona się odezwała.
- Maia, co się dzieję? Przecież jesteś wspaniała, co się stało? Dlaczego tak się zachowujesz? Kochasz Rocky'ego i mu to powiedz, inaczej oszalejesz. - Powiedziała jakby czytała mi w myślach.
- Nie wiem, co mi jest. Mam mętlik w głowie. Kocham Rocky'ego, ale wiem, że mnie nie lubi. A nawet gdyby mnie kochał nie powiedziałabym mu co czuję. Wiadomo, że miłość prowadzi do zbliżenia, a ja... Sama wiesz. Nawet nie chcę iść do lekarza. - odpowiedziałam.
-Kiedy wreszcie to zauważysz - westchnęła Rydel. - Zachowujesz się dziecinnie. Tak źle, tak niedobrze. Wiem co przeszłaś, ale życie toczy się dalej.
- Proszę cię. Jak możesz wiedzieć. Nigdy nie dowiesz się co czuję,  co czułam wtedy. To nigdy się nie skończy. Czuję tylko ból. Ból i strach. Fani mi to wynagrodzili. Kocham ich, choć ich nie znam. Oni kochają mnie, choć nagrałam tylko jedną piosenkę. To bezinteresowna miłość. Tylko w nich mam oparcie. Rocky nigdy mnie nie pokocha. I na dodatek Laura mnie nienawidzi. - zaczęłam wszystko wyrzucać z siebie.
- Tylko w nich masz oparcie? Maia, a co z nami? Kocham cię jak siostrę, to samo chłopacy,a nasi rodzice traktują cię jak córkę. Nie jesteś sama. Zapamiętaj, Nam możesz wszystko wyjawić. A co do Laury ..
 Nie wiem czy mogę ci to powiedzieć. Jeśli dowiesz się prawdy to tylko od niej lub Rossa, lub Rocky'ego - powiedziała Rydel, po czym dodała - już jesteśmy.
Wysiadłyśmy z samochodu przed prywatną kliniką. Rydel nie powiedziała ani słowa o Laurze, widocznie skończyła tamtą rozmowę. Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- Co Ross i Rocky mają wspólnego z Laurą? - spytałam.
- Wkrótce się dowiesz. Poza tym Laury nie zobaczysz przez długi czas. - powiedziała. Zostawiając mnie samą  z myślami. Więcej na ten temat nie rozmawiałyśmy, bo zaczęły się badania.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 10

Kiedy Ratliff wrzucił na youtube i tt nagranie jak śpiewam piosenkę " Somebody " mojego autorstwa wszystko się zmieniło. Nagle zaczęłam dostawać masę wiadomości, w których ludzie prosili o nagranie kolejnego utworu, a nawet płyty! Śmieszne, nie? jeśli myślicie, że dostawałam tylko pozytywne wiadomości i komentarze, to jesteście w wielkim błędzie. Ross zauważył, że rozgłos mi nie służy i że dotknęły mnie obraźliwe komentarze na temat mojej osoby wyciągnął mnie na lody do pobliskiej kafejki. 
- I jak się czujesz? Co sądzisz o swoich fanach? - zapytał Ross, kiedy usiedliśmy przy stoliku w kawiarni i jedliśmy słodkości.
- Sama nie wiem. To wszystko mi przeszkadza. Gdzie się nie obejrzę każdy czegoś ode mnie chce. Chcę napisać do mojej przyjaciółki z Polski, ale nie mogę, bo wszędzie mam pełno wiadomości, od których serwer w laptopie mi się zawiesza. I jeszcze te obraźliwe teksty...
- Maia, dziewczyno, weź się w garść! Masz fanów, którzy cię kochają i zrobiliby wszystko, żeby porozmawiać z tobą choć przez chwilę, oni zawsze są z tobą. Ludzie proszą cię o więcej, proszą o piosenki, wywiady, spotkania, a  choć im tego nie ułatwiasz oni nadal cię kochają. Pomyśl jak zachowujesz się wobec nich. Na pewno też masz swoich idoli, których chciałabyś spotkać. - powiedział Ross. Jego słowa sprawiły, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Ale ja tego nie chciałam! Muzyka to nie mój konik, gram i komponuje tylko dla zabicia czasu i dla relaksu. Sam przecież powiedziałeś, że nikt nie staje się sensacją przez jedną noc, widzisz, że nie robiłam nic, aby stać się kimś - odparłam.
- Jasne, a twoja piosenka pod tytułem " Somebody " o tym dowodzi. To prawda, nie stałaś się sensacją przez jedną noc. Walczyłaś przez wiele lat. Nikt kto nigdy nie śpiewał i nie ćwiczył nie staje się kimś. Masz ogromny talent, który rozwijałaś tak skrupulatnie przez długi czas. Przyszła twoja chwila. Nadszedł czas, żebyś pokazała co osiągnęłaś. - powiedział Ross z pasją w głosie. 
- A fani? Moje życie prywatne zanika. W gazetach piszą o mnie, wasi fani sądzą, że mieszkając z wami rozbijam wasz zespół i mieszam wam w głowach. To nie takie proste, nie daje sobie rady z hejtami. - stwierdziłam.
- Przestań się ukrywać. Wtedy zobaczą jaka jesteś naprawdę. Na początku naszej kariery miałem ten sam problem. Jestem najmłodszy w zespole i nie wiedziałem jak sobie poradzić ze sławą i rozgłosem. Na początku unikałem fanów, w przeciwieństwie do mojej rodzinki, oni spotykali się z fanami, bawili się z nimi i kochali ich, a ja cały czas byłem zdołowany i obojętny. Pewnego razu gdy wychodziłem ze sklepu, to było zanim zacząłem grać w serialu, jakieś dziewczyny mnie zauważyły i podbiegły do mnie śmiejąc cię i jednocześnie płacząc ze szczęścia, że mnie spotkały. Zaczęły prosić mnie o autografy i zdjęcia. Zamurowało mnie.Nie sądziłem, że ludzie, którzy mnie nie znają, mogą mnie kochać. To było wspaniałe uczucie. Oczywiście zgodziłem się na zdjęcia i autografy. A na koniec naszego spotkania przytuliłem każdą fankę I wtedy zrozumiałem, że fani są moim życiem i bardzo ich kocham. Przemyśl to. - powiedział Ross. 
Po godzinie rozmowy, gdy wychodziliśmy podeszła do nas jakaś dziewczyna, na oko mogła mieć 13 lat.
- O matko! To wy!! Ross i Maia! Kocham waszą muzykę. Nagrajcie coś razem. Maia i R5 to będzie świetne połączenie! Maia, a ty nagraj kolejną piosenkę i zorganizuj jakieś spotkanie  z fanami!! Proszę, proszę, proszę! - ta mała ciągle gadała. miałam wrażenie, że wypowiada słowa z prędkością światła. Spojrzałam na dziewczynę i mimowolnie się uśmiechnęłam. 
- W ciągu tygodnia wstawię nową piosenkę. Obiecuję. - powiedziałam jej. 
- Super! Mogę sobie zrobić z wami wspólne zdjęcie? 
- Pewnie - odpowiedzieliśmy z Rossem chórem. Ustawiliśmy się  z do zdjęcia, włączyliśmy samowyzwalacz i pstryknęliśmy sobie fotkę. Mała ustała w środku, a my z Rossem po jej bokach i ją przytuliliśmy. 
- Jak masz na imię? - spytałam, kiedy zrobiliśmy sobie fotkę. 
- Jestem Julliet. To wspaniałe! W końcu spotkałam swoich idoli! 
- Julliet, piosenkę, którą wstawię za tydzień zadedykuję tobie. Prześlij mi to zdjęcie, które sobie zrobiliśmy. Wstawię je na twittera. I zacznę odpisywać na wiadomości od wszystkich swoich fanów. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Ja też wstawię to zdjęcie na tt R5. - powiedział Ross. Jullliet miała taką minę, jakby miała zaraz zemdleć. 
- Maia, mogłabym zrobić z tobą wywiad. Jest wiele osób, które chcą cię bliżej poznać, a ja w przyszłości chciałabym zostać dziennikarką. - ona jest wspaniała - pomyślałam o Julliet.
- Nie ma sprawy. To kiedy się umawiamy na wywiad? - spytałam.
- A co powiecie na to, żeby ten wywiad zorganizować u nas w domu. 
- Tak, proszę - krzyknęła moja pierwsza fanka. 
- Może jutro się spotkamy? o 16.00 ? Przyjdę bo ciebie do kawiarni. - spytałam.
- Z wielką chęcią. - odpowiedziała Julliet.
- Teraz musimy iść, a więc do zobaczenia jutro! - odparłam. Pożegnaliśmy się i razem z Rossem rószyliśmy w kierunku domu Lynchów.
- I co? - spytał Ross z uśmiechem na ustach.
- Miałeś rację, przyznaję. - wyznałam mu.
- Dziękuję - po chwili dodałam, a on mnie objął.
- Dla ciebie wszystko - wyszeptał Ross.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 9

Od tamtej szczerej rozmowy minął tydzień. CIeszę się, że Rydel wydobyła to ze mnie. Na początku bardzo trudno było mi o tym mówić szczególnie przy Rocky'm, który zawrócił mi w głowie, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Nic mi nie powiedział podczas gdy inni mnie wspierali, on wyszedł. Nie mam mu tego za złe. Pewnie teraz brzydzi się mnie, dlatego staram się go unikać, co jest trudne w domu, w którym wszyscy się kochają i sobie ufają. Dziś postanowiliśmy popływać w basenie, który znajduję się w ogrodzie Lynchów. Przebraliśmy się w stroje i wyszliśmy na zewnątrz. Rocky też z nami był. Jakże by inaczej...
- AAAAAAAAA! - usłyszałam krzyk Rossa i nagle znalazłam się w wodzie. Wszyscy zaczęli się śmiać. Mi jednak nie było do śmiechu, bo nie umiem pływać. Ross to zauważył i wskoczył do wody, aby mnie z niej wyciągnąć. Wszyscy zamarli. Na szczęcie nic mi się nie stało. Ross podpłynął ze mną do brzegu, a Rocky szybko podszedł do nas i wciągnął mnie na  trawę. Zaczęłam kaszleć i wypluwać wodę.
- Maia, tak cię przepraszam. Nie wiedziałem. Boże, ale ze mnie debil - powiedział Ross i pochylił się nade mną.
- Ross, przestań. Powinnam była wam powiedzieć, ale było mi głupio, że nie umiem pływać. Dziękuję, że mnie uratowałeś.
- Taa, ale i przyczyniłem się do twojego podtopienia. - nie chciałam wysłuchiwać tych głupot, więc przytuliłam Rossa, żeby przestał się zamartwiać. Na chwilę zesztywniał, ale chwilę później mnie objął.
- Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz - skarcił go Rocky i poszedł do domu.
- Co go ugryzło? - zaczęła Rydel.
- Nic, po prostu się przestraszył.  Czyli na dziś koniec pływania? - dodał Ellington.
- Nie wiem, chyba tak. Przepraszam - powiedziałam. Poszliśmy więc do domu i się przebraliśmy, po czym postanowiliśmy za sprawą Rocky'ego, że pójdziemy do studia nagraniowego R5 i pośpiewamy i powygłupiamy się.
                          
                                      ***************************************
- Ale tu wspaniale! - krzyknęłam, kiedy weszliśmy do studia.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział Rocky. Dobrze, że humor mu wrócił.
- To co, zaczynamy? - spytał Riker.
- pewnie, tylko pójdę po kawę - dodała Rydel.
- Idę z tobą - powiedział Ellington i wyszli.
- Usiądź  i załóż te słuchawki. - powiedział Riker i przysunął mi fotel. Ross majstrował coś przy przełącznikach, które znajdują się przed salą, w której nagrywa się piosenki, po czym usiadł z gitarą przede mną i zaczął ją stroić.
- Mogę ci coś zaśpiewać? Napisałem ją kilka dni temu i nie słyszał tej piosenki. Znasz się na muzyce, więc pomyślałem, że mogłabyś ocenić ten utwór - powiedział nagle. Rocky wstał i wyszedł, a Riker z   zaciekawieniem nas obserwował.
- Pewnie - odparłam nie wiedzieć czemu lekko zmieszana. Ross więc zaczął śpiewać.
                              Oto tekst piosenki:  https://www.youtube.com/watch?v=N-LAi0ZPKtA
Ok maybe I'm shy
But usually I speak my mind
But by your side
I'm tongue tied

Sweaty palms
I turn red
You think I have no confidence
Just not with you

Now I'm singing all the word
I'm scared to say
Yeah

So forgive me
If I'm doing this all wrong
Well I'm trying my best in this song
To tell you what can I do
I'm stuck on you

I'm hoping you feel what I do
Cause I told
Mom about you
I told her
What can I do
I'm stuck on you

And like the night
Sticks to the moon
Girl, I'm stuck on you
Gdy Ross skończył byłam pod wrażeniem.
- Wspaniała piosenka! - krzyknął Ellington, który stał razem z  Rockym i Rydel w progu studia.
- eeeeeeeeeeee, dzięki... - odpowiedział Ross.
- Zapowiada się kolejny hit R5 - stwierdził Riker na co Rydel się zaśmiała.
- Nie pracujemy, odpoczywamy. Maia, zaśpiewaj nam coś, prosimy. Wiem, że komponujesz. - powiedziała Rydel.
- Ja nie mogę, ja nie umiem... - odpowiedziałam.
- Ty nie umiesz? Nie rozśmieszaj nas - powiedział Ross i wręcz siłą wciągnął mnie do sali nagraniowej. Niepewnie usiadłam na krześle, Ross podał mi mikrofon, a ja go odsunęłam i poprosiłam o keyboard.
- Grasz? - spytał Riker, a Ross podłączył sprzęt. zaczęłam grać i śpiewać.
moja piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=DSEZrnqMT4I
- Can you see me?
Cause I'm right here
Can you listen?
Cause I've been trying to make you notice
What it things mean to me
To feel like somebody
We've been on our way to nowhere
Tryin so hard to get there

(Chorus)
REF - And I say: oh!
We're gonna let it show!
We're gonna just let go of everything
Holding back our dreams
And try
And make it come alive
C'mon let it shine so they can see
We were meant to be
Somebody
Somebody
Somebody, yaeh!
Somehow
Someday
Someway
Somebody
 - Maia, nagraj płytę! - krzyknęła Rydel.
- Masz niesamowity głos - powiedział Ross - wszystko nagrałem, puszczę to naszemu producentowi, a on wyda twoją płytę! Jesteś niesamowita. - dodał. Ostatnie słowa wypowiedział wyjątkowo cicho.
- To nic wielkiego. Śpiewam i komponuję tylko dla siebie. Nie chcę być sławna. - odparłam.
- Jasne, a tekst piosenki idealnie utwierdza twoje przekonanie, że chcesz być niewidzialna - powiedział Rocky z lekkim sarkazmem w głosie.
- Nie umiałabym śpiewać na scenie, przed ludźmi. Umarłabym.
-Nie naciskajcie, chodźmy do domu - powiedziała Rydel. Gdy przekroczyliśmy próg mieszkania Lynchów do korytarza weszła Stormie z gazetą w dłoni i uśmiechając się podała ją mi.
- Czy ja o czymś nie wiem? Te słowa tyczą się też do ciebie, Ross, więc nie uciekaj. - powiedziała Stormie z uśmiechem. Na okładce czasopisma widniało zdjęcie moje i Rossa, jak się do siebie przytulamy, zostało zrobione jak byliśmy w wesołym miasteczku i to był przyjacielski uścisk.
- Co to ma być? - powiedziałam zszokowana.
- To tylko zwykłe zdjęcie. Takie jest życie w LA. Dziennikarze wszystko widzą. - powiedziała Rydel.
- " Tajemnicza dziewczyna zawładnęła sercem Rossa Lyncha! " - przeczytał na głos Elli, ponad moim ramieniem i zaczął się śmiać. Wszyscy pozostali również nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
- Choć kochanie. Mam dla ciebie niespodziankę. - Powiedział Ross i objął mnie ramieniem jak swoją dziewczynę.
- Ależ oczywiście Misiaczku. - odpowiedziałam mu i poszliśmy w stronę kuchni na obiad tarzając się ze śmiechu. Gdy siedzieliśmy całą rodziną przy stole Elli bawił się swoją komórką.
- Z kim piszesz?  - zainteresował się Rocky.
- Z nikim. Maia spowodowała rewolucję w  internecie. - oparł Ellington.
- Jaką znowu rewolucję? - przestraszyłam się.
- Wstawiłem filmik, na którym śpiewasz swoją piosenkę " Somebody " na naszego twiterra i kanał na youtube. Masz ponad 30 tysięcy wyświetleń. I wszystkim podoba się twój głos. Piszą, że chcą więcej i że masz nieziemski głos. - powiedział Elli.
- Nie wierzę...
- Cześć. Przepraszam, że przerywam, ale Ross, mam dla ciebie list. Przyszedł na adres szpitala, w którym pracuje. To musi być coś ważnego. Otwórz.  - Mark wszedł do kuchni i podał Rossowi grubą kopertę. Ross szybko ją otworzył i zaczął czytać po cichu, kiedy skończył nic nie powiedział. Jego mina mówiła sama za siebie. Stało się coś złego. Ross wstał od stołu i wraz z kopertą wyszedł choć Stormie, Mark, ja, jego rodzeństwo i Elli pytaliśmy co się stało.
Ten dzień zmienił nie tylko moje życie, ale i życie moich przyjaciół. Już nic miało nie być takie jak dawniej...

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 8

Zakupy z Rydel mnie rozluźniły, choć nie chciałam narzucać się jej, więc wybrałam niebieskie spodenki, japonki i letnią sukienkę na ramiączka w kolorach: różowo - zielonym. Świetnie się razem bawiłyśmy, choć przez chwilę nie musiałam się niczym martwić, a w szczególności Laurą, która bardzo mnie irytuje i sprawia przykrość. Dni w mieszkaniu i mieście Lynchów mijały powoli i przyjemnie. Nigdy nie siedzieliśmy bezczynnie, zawsze było jakieś zajęcie. Raz bardziej szalone, raz mniej. Dziś jest niedziela i z tego powodu postanowiliśmy zostać w domu. Riker pojechał do sklepu po lody, kiedy razem z Rydel, Rossem, Ellingtonem i Rocky'm siedzieliśmy na kanapie i gadaliśmy popijając zimne, owocowe i oczywiście bezalkoholowe piwo.
- Osobiście nie przepadam za alkoholem, potem mam tylko bóle żołądka - powiedział Ross.
- ja też nie znoszę pijaństwa - odparła Rydel.
- ja tam czasem lubię wypić piwo z alkoholem, ale nie piję go aż tyle, że nie mogę utrzymać się na nogach, i jeśli już to tylko raz na jakiś czas - powiedział Elli.
Oni nadal rozmawiali, ale ja jakoś nie miałam ochoty na nic. Alkohol zawsze wprawiał mnie w zakłopotanie. Nie ważne z jakiego powodu...
- Przepraszam - powiedziałam, przepychając się obok Rocky'ego i czym prędzej ruszyłam do mojego pokoju. Nie chciałam tego słuchać, to przywoływało złe wspomnienia.
- Maia, co się stało? - spytał Rocky, ale ja nie miałam z nim ochoty rozmawiać na ten temat.
Gdy już siedziałam w pokoju usłyszałam pukanie do drzwi.
- Maia, co się stało? - Rocky stał pod drzwiami i próbował nakłonić mnie do mówienia.
- Nic, po prostu źle się poczułam. Zaraz zejdę, tylko trochę odpocznę.
- na pewno? - dopytywał się.
- na 100 %. - odparłam.
Leżałam na łóżku i płakałam. Zawsze kiedy to wspominam, nie mogę się opanować. To bardzo boli. Ciężko jest to ogarnąć.
- Mogę wejść - usłyszałam głos Rydel. Nie miałam ochoty jej wpuścić, ale coś ciągnęło mnie, żeby się wygadać. Podeszłam więc do drzwi i je otworzyłam. Rydel usiadła na łóżku obok mnie i zaczęła się dopytywać.
- O co chodzi? Czemu tak szybko uciekłaś? Ktoś powiedział coś nie tak?
- Wszystko jest nie tak. - powiedziałam. -  To miało miejsce 2 lata temu -  zaczęłam szeptem - zakochałam się w pewnym chłopaku, on mnie zauważył i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Było wspaniale. dostawałam kwiaty, czekoladki, szeptał mi czułe słówka. po miesiącu wszystko się popsuło. Maciek zaczął mnie namawiać, abym się  z nim przespała. Nie zgodziłam się. Za każdym razem odmawiałam. On mówił, że to rozumie, że nie ma pośpiechu. Pewnego dnia zaprosił mnie na randkę. Zgodziłam się, gdy byłam w drodze do umówionego miejsca spotkania ktoś rzucił się na mnie od tyłu. Przewróciłam się pod ciężarem tej osoby. Gdy usłyszałam jego głos okazało się, że to Maciek.  Wyszeptał mi do ucha żebym nie krzyczała, bo tak mnie oszpeci, że matka mnie nie pozna. Przestraszyłam się i siedziałam cicho. Zaciągnął mnie w krzaki, a potem... - urwałam. Z mojego gardła wydobył się szloch. Rydel objęła mnie i przytuliła, głaszcząc po głowie zaczęła:
- Cii, nie płacz, wszystko będzie dobrze. Nikt cię nie skrzywdzi, nie pozwolimy na to. Pamiętaj.
- tyle że to nie koniec. Maciek ... po tym zajściu siłą wstrzyknął mi do żylnie jakiś narkotyk. Myślał, że dzięki temu nie będę go podejrzewała. Dał mi ten głupi zastrzyk i  zostawił w  lesie... Obudziłam się następnego ranka w szpitalu położonym o 100 kilometrów od mojego domu. Pytali się mnie co się stało. W mojej krrwi znaleźli heroinę i ślady po pobiciu. Podejrzewali gwałt, ale ja się nie przyznałam. Powiedziałam, że chciałam być na haju i po zażyciu narkotyku mi odwaliło. Po 3 h zostałam odwieziona przez policję do domu. Matka strasznie mnie skrzyczała. A ja nic nie mogłam zrobić. Musiałam chodzić do psychologa, chociaż bardzo cierpiałam nikt się nie dowiedział o całym zajściu. Przez chwilę bałam się , że jestem w ciąży, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Nie wiem dlaczego, ale wasza rozmowa na temat alkoholu pobudziła te emocje. Nie wiesz jak się czuję. Codziennie widzę twarz Maćka. Codziennie.
- Posłuchaj mnie, musisz iść do lekarza, żeby cię zbadał. I musisz powiedzieć moim braciom i rodzicom. Nie pozwolimy żebyś sama się z tym męczyła. - Rydel nadal trzymała mnie w objęciach, ale nagle wyrwałam się z jej ramion.
- Nie możesz nikomu powiedzieć! Już sobie wyobrażam jak by na mnie patrzył... jak na dziwkę, szmatę...  - wyrwało mi się.
- O kim mówisz? - spytała Rydel.
- Zakochałam się w kimś i jeśli  on dowie się o tym, już nigdy mnie nie pokocha. Zakochałam się w Rocky'm... - wyszeptałam.
- To mu o tym powiedz! - powiedziała Rydel. - Powiedz mu o wszystkim!
- Nie mogę. To nie byłoby fair z mojej strony. Jest dla mnie zbyt ważny. Nie chcę żeby czuł do mnie obrzydzenie.
- Maia, przestań. On nie jest taki! Wydaje mi się, że powinnaś mu powiedzieć. Powinnaś powiedzieć o tym wszystkim. To dla twojego dobra. - dodała Rydel i wyciągnęła do mnie rękę.
- Choć, powiemy im razem, tak będzie najlepiej. Z własnego doświadczenia wiem, że prawda i tak wyjdzie na jaw. Nie musisz mówić Rocky'emu co do niego czujesz, ale opowiedz co ci ciąży. Riker wrócił, bo słyszę jego głos, więc wszyscy są w domu. martwią się o ciebie. Choć.
- Dobrze, ale pomożesz mi powiedzieć o tym. -  zdecydowałam i obie zeszłyśmy na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni z zaniepokojonymi minami. Już nie płakałam, ale moje policzki nadal były mokre od łez.
- Postanowiłam wam powiedzieć. Powiem wam wszystko. Tylko nie myślcie o mnie źle.
Zaczęłam opowiadać to co powiedziałam Rydel. Nie płakałam. Opowiedziałam to im opanowanym głosem. Zszokowało mnie to. Kiedy doszłam do momentu w którym musiałam wyznać co mi zrobił Maciek, urwałam, nie mogłam mówić dalej. Stormie podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem, a Riker podszedł, złapał moją dłoń i trzymał ją do końca tej strasznej opowieści.
- Maia, już dobrze. - powiedział Mark, a Rocky wstał z krzesła i nagle kopnął drzwi z całej siły.
-Zabiję go. Zabiję go. - Powtarzał tylko. Oczywiście nic nie powiedziałam mu, jeśli chodzi o to co do niego czuję.
- Rocky, przestań. To nic nie da - powiedział Ellington i położył dłoń na jego ramieniu.
- Czemu nam nie powiedziałaś - spytał Ross - przecież byśmy ci pomogli. Kochamy cię i nic tego nie zmieni. Choćby nie wiem co.
- Maia, zawsze będę z tobą. Jeśli chłopak zrobił krzywdę dziewczynie nie ma po co żyć. Nie prawa do życia. - powiedział Rocky i usiadł z powrotem.
- Dziękuję wam. Bardzo was kocham  - wyszeptałam tylko, a Riker mnie objął. Zaczęłam płakać. Tym razem ze szczęścia. Wszystko się ułoży. Dzięki nim wszystko będzie dobrze...

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 7

- To gdzie idziemy najpierw? - pyta Ellington, zajadając watę cukrową, którą kupił w małej budce przy wejściu do Wesołego Miasteczka.
- Mamy cały dzień, więc zaliczymy każdą karuzelę i zjeżdżalnie - odpowiada entuzjastycznie Rydel, która jak zauważyłam pilnuje braci i przywraca ich do porządku, kiedy za bardzo się rozbrykają. Na początku myślałam, że Rydel rządzi się w rodzinie, bo jest najstarszym dzieckiem, ale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, wszyscy ją kochają i są jej wdzięczni, że w odpowiednich chwilach przywraca klan młodych Lynchów do pionu.
- zapomniałam wam powiedzieć, że zaprosiłam na wspólną zabawę Laurę, powinna tu być lada moment. - dodała Rydel.
- Im nas więcej tym lepiej - stwierdził Ross. Po 5 minutach czekania dołączyła do nas Laura. Szczerze mówiąc, za bardzo za nią nie przepadam. Wydaje mi się arogancka, ale z drugiej strony jest przyjaciółką Lynchów, a to znaczy, że powinnam ją polubić, nawet w niewielkim stopniu.
- Hej! Przepraszam za spóźnienie, ale miałam coś do załatwienia! - krzyknęła Laura i po kolei ze wszystkimi się przywitała, przytulając każdego z nas. Nawet mnie. Może nie jest taka zła za jaką ją wzięłam - pomyślałam.
- Maia, jesteś tu pierwszy raz, więc od ciebie zależy gdzie pójdziemy. - nagle powiedziała Laura z uśmiechem.
- Hmmm... Może na tą wielką kolejkę górską? - spytałam niewinnie, choć właśnie tam chciałam dzisiaj spędzić cały dzień, bo w rzeczywistości nigdy nie jechałam żadną kolejką. W Polsce nigdy nie było czasu na takie głupoty. Tak mówili moi rodzice, więc dostosowałam się do ich zdania.
- Świetny pomysł! - krzyknął Riker i już kupował bilety na przejażdżkę kolejką górską, która byłą ogromna. Wszyscy poszliśmy za Rikerem i usadowiliśmy się w wagonie. Ja usiadłam z przodu obok Rocky'ego, Laura i Ellington za nami, potem Ross i Riker, a Rydel musiała usiąść sama. Nagle zrobiło mi się strasznie głupio z tego powodu.
- Jeśli chcesz to mogę z tobą zjechać za drugim razem - powiedziałam do niej w nadziei, że jej nie uraziłam tymi słowami.
- Jasne, z wielką przyjemnością. - odparła Rydel. Kiedy zjechaliśmy z kolejki gardło bolało mnie od krzyku, wszyscy wysiedliśmy zakręceni, ale szczęśliwi. Po chwili z Rydel pojechałyśmy po raz drugi, ale dołączyła się do nas cała ekipa, tyle, że tym razem Ross siedział sam, ale mu to nie przeszkadzało.
- Było świetnie - powiedziałam, kiedy szliśmy w stronę budki z lodami.
- Dawno nie kręciło mi się tak w głowie - dodał Rocky, na co Riker zareagował śmiechem i powiedział: - Na kolejce kręciło ci się w głowie? Poczekaj, aż pójdziemy na ośmiornicę.
- Na jaką znowu ośmiornicę? - zniecierpliwił się Rocky.
- Chodźcie za mną - powiedział Riker i nie dodał więcej ani słowa.
- Nie idziemy na lody? - spytała Laura, której upał bardzo doskwierał i widocznie chciała się ochłodzić.
- Lody zaczekają, muszę nauczyć Rocky'ego pokory - powiedział Riker śmiertelnie poważnie. Na te słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Już się boję - dodał Rocky, kiedy doszliśmy do ośmiornicy. Nie miałam pojęcia jak ona może wyglądać, ale nie bałam się, byłam raczej zaciekawiona.
- To jest moje lekcja? spytał z lekką pogardą Rocky, kiedy ujrzał karuzelę, która obracała się tak wolno, że aż zdziwiłam się, bo na tabliczce pisało, że mogą na niej jeździć osoby, które skończyły 13 lat.
- Na co czekacie? - spytałam i z podniesioną głową poszłam w kierunku kasy, aby zamówić bilety. Było mi trochę głupio, bo za wszystko płacili Lynchowie. Będę musiała oddać im kasę.  Zauważyłam, że Riker patrzy na mnie z podziwem, jakby ta mała karuzela mogłaby doprowadzić do rewolucji żołądkowej. Gdy kupiliśmy bilety i usadowiliśmy się w ośmiornicy, nagle ktoś włączył głośną muzykę, to była piosenka Katy Perry Teenage Dreams i maszyna ruszyła. W życiu nie kręciło mi się bardziej w głowie. To była najszybsza karuzela jaką w życiu jechałam, poprawka, to była pierwsza karuzela na jakiej się bawiłam.
- Przyznaję, że miałeś rację. Tym razem - powiedział Rocky - Muszę usiąść - dodał.
- Jak my wszyscy - powiedziała Laura. Kiedy dotarliśmy do małej kafejki na świeżym powietrzu, Ellington zamówił siedem coli z lodem w wielkich szklankach. Musieliśmy chwilę posiedzieć, aż nasz głowy zdały sobie sprawę, że jesteśmy na ziemi. Kelnerka przyniosła colę i wszyscy rzucili się na swoją porcję. Dopiero gdy ochłonęliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
- A nie mówiłem! - w końcu odezwał się Riker, który już ochłonął.
- Wydawało mi się, że ta karuzela jest dla dzieci od 3 lat, a nie od 13. - powiedziałam ze śmiechem.
- Muszę przyznać, że to była niezła   jazda - powiedział Ross.
- Maia, podoba ci się tutaj? - spytał Rocky.
- Tak, świetnie się bawiłam. Nie sądziłam, że wesołe miasteczko to taka radocha. - odpowiedziałam. Laura się zaśmiała.
- To LA, nie jakaś wieś. Musisz przyzwyczaić się do prawdziwego życia. - dodała. Ałć. To mnie troszeczkę zabolało. Wbrew wszystkiemu dobrze wspominam Polskę i moje miejsce zamieszkania. Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Nagle zapadła krępująca cisza, którą przerwał Ellington.
- Ja tam zawsze chciałem zamieszkać na wsi, spokój, świeże powietrze. Żyć nie umierać.
- Zgadzam się z tym - dodała Rydel.
- Mi osobiście bardzo się w Polsce podoba, może kiedyś ją odwiedzicie? - zaproponowałam.
- My byliśmy w Polsce, w Warszawie na koncercie. - Powiedziała Rydel.
- To piękny kraj, ale nie mieliśmy czasu na zwiedzanie. - stwierdził Riker.  Laura siedziała ze skruszoną miną, pokonana.
- Powiedzcie mi jak to jest, że jesteście sławni, ale nikt nie prosi was o autografy? - spytałam.
- Jesteśmy tu bardzo często, więc każdy kto tu w tej chwili jest rozmawiał z nami, ma nasze autografy i wspólne zdjęcie - powiedział Ross.
- Poza tym zrobiliśmy sobie wolne od koncertów i przez najbliższy rok nie planujemy nigdzie wyjeżdżać - dodał Riker.
- To wspaniała sprawa. Być sławnym i spełniać swoje marzenia. - stwierdziłam i pociągnęłam łyk coli, która była już gorąca pod wpływem upału.
- Masz ogromny talent, Maia - zaczął Rocky - jeśli będziesz chciała i się przyłożysz uda ci się wszystko osiągnąć. A my ci w tym pomożemy.
Wzruszyłam się. To wspaniałe, że jestem traktowana w rodzinie Lynchów jak rodzina. Nagle przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Rossem, spojrzałam na niego, a on mrugnął do mnie, jakby myślał  tym samym. Po 4 godzinach szaleństw wróciliśmy do domu autobusem. Pani Stormie przygotowała nam kolację, po czym poszłam przebrać się w piżamę. Kiedy wracałam z łazienki spotkałam Rydel.
- Masz ochotę na babski wypad jutro z samego rana? - spytała.
- Pewnie! - odparłam z entuzjazmem, ale coś mi się przypominało.
- Nie, jednak nie mogę... - dodałam z żalem w głosie.
- Czemu? Będzie fajnie. Czekaj. Widzę, że coś cię gryzie. Co jest? - spytała Rydel. Z ociągnięciem odpowiedziałam.
- Nie mam zbyt dużo pieniędzy i jest mi głupio, że na was żeruję.
- Przestań! Jeśli mam być szczera, to mamy dość kasy, żeby utrzymać tysiąc osób, więc nie marudź. Byłaś kiedyś w centrum handlowym w LA?
- Nie, na pewno ceny są kosmiczne - powiedziałam.
- Przecież nawet dla siebie nie kupuję markowych ciuchów. Nasz zespół ma sponsora, który jest wytwórcą świetnych ubrań. Dostajemy je za darmo, żeby reklamować jego sklep. Nic nie będziemy musiały płacić! - dodała Rydel.
- Już dobrze, ale kiedy moje dokumenty się znajdą i dostanę się na staż, wtedy oddam wam wszystko, co do grosza. - powiedziałam z zawziętą miną.
- Okay, ale wiesz, że my nie przyjmiemy od ciebie pieniędzy? Rodziny się nie wylicza. - Odpowiedziała Rydel i bez słowa ruszyła do toalety.

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 6

- Nie, nie chcę! - powiedziałam, gdy Ross uparcie próbował mnie przekonać, że może mnie nauczyć tańczyć. Siedzieliśmy w salonie, rozwaleni na kanapie z paczką chipsów na kolanach, kiedy Rossowi nagle wpadł ten spontaniczny i beznadziejny pomysł. W domu byliśmy tylko my, ponieważ Rocky, Riker i Stormie pojechali, żeby zrobić wielkie co miesięczne zakupy w supermarkecie, Rydel pojechała do Laury, żeby pomóc jej napisać piosenkę, Ellington pojechał do swojej babci, która zaprosiła go na śniadanie, a Pan Mark był na zmianie w szpitalu. Teraz Ross stał przede mną i próbował zwalić z kanapy, rzucając we mnie poduszkami.
- Dlaczego? Zobaczysz, to będzie super zabawa! - ciągnął Ross, uparcie stojąc przy swoim.
- Ross, ale ja nie umiem tańczyć. - odparłam z zażenowaniem w głosie. Lynchowie są utalentowani, a  ja jestem zwykłą przeciętną dziewczyną.
- I dlatego chcę cię nauczyć. No co ci szkodzi? Nie poddawaj się na starcie. - tymi słowami Ross dał mi wiele do myślenia. Podniosłam ręce do góry w geście kapitulacji i powiedziałam:
- Już dobrze, dobrze. Tylko przestań we mnie rzucać tymi poduszkami. - Ross zaśmiał się, kiedy usłyszał te słowa, ale po chwili spoważniał.
- Przepraszam, nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Przestań marudzić i naucz mnie tańczyć, tylko nie oślepnij, gdy zobaczysz jak tańczę.
- Na pewno nie będzie tak źle. Już moja w tym głowa. - Nagle entuzjazm znów wrócił do głosu Rossa. Oboje wstaliśmy. Przesunęliśmy stół pod ścianę, aby zrobić więcej miejsca. Już mieliśmy zaczynać, ale coś mi się przypomniało.
- Poczekaj chwilę, muszę związać włosy, dziś są wyjątkowo niesforne. - mówiąc to już biegłam w stronę schodów na piętro.
- Tylko nie uciekaj. I tak cię dorwę. Prędzej czy później! - krzyknął, a ja  w odpowiedzi głośno się zaśmiałam.
                             *************************************************

- Teraz podnieś rękę w zgięciu łokcia i obróć się na trzy. - Powiedział do mnie Ross, zademonstrował ten ruch i spojrzał na mnie, czekając, aż pokażę czego nie potrafię.
- No dalej, śmiało. Nie od razu Kraków zbudowano. - dodał, gdy zobaczył moje wahanie.
- Nie wiedziałam, że znasz to powiedzenie.  - byłam w szoku, że je zapamiętał. Choć powiedział je po angielsku, to bardzo ucieszyłam się z tego, że ktoś mnie słucha.
- Pamiętasz, jak pokazywałaś mi i Rydel zdjęcia z Polski?Na jednym z nich był wyjątkowo urzekający widok, więc spytałem się czy to zdjęcie też zrobiłaś w Polsce. I wtedy opowiedziałaś mi, że zrobiłaś je w Krakowie i przytoczyłaś do rozmowy to powiedzenie.  - powiedział Ross.
- Cieszę się, że mnie wtedy słuchałeś, dziwiłam się, że ktoś chce słuchać opowieści o Polsce. - odparłam z uśmiechem na ustach. Nagle bez namyślenia się wykonałam krok, który zademonstrował mi Ross. Skutek był z tego taki, że wpadłam z impetem na Rossa i przewróciliśmy się na podłogę, tarzając się ze śmiechu.
- Świetnie ci poszło - wysapał Ross, nie mogąc złapać oddechu przez śmiech.
- Widzisz, a nie mówiłam? Nie umiem tańczyć. - powiedziałam i nagle złapałam ogromnego doła,. Jestem beztalenciem. Ross zauważył, że coś mnie męczy i też przestał się śmiać. Oboje leżeliśmy na sobie, zupełnie się nie krępując, jak przyjaciele, ale  teraz poczułam się odrobinę niezręcznie. Wstałam z podłogi i Rossa. On poszedł moim śladem. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się  w swoje dłonie. Ross usiadł obok mnie. i spytał.
- Co się stało? To był twój pierwszy, trudniejszy, krok. Za drugim razem pójdzie ci lepiej.
- Nie będzie drugiego razu - powiedziałam tylko. Ross patrzył na mnie ze skupieniem w oczach.
- Coś cię gryzie. Powiedz o co chodzi, proszę. Nie znoszę, kiedy ktoś jest smutny.
- To nie twoja wina. Ani nikogo innego. Tylko moja. Nic nie potrafię robić dobrze. Wszystko się wali. Jakimś cudem dostałam się na staż dziennikarski, na który i tak nie mogę uczęszczać. Nie umiem tańczyć, nic nie umiem dobrze zrobić.
- Maia, nawet tak nie myśl. Jesteś bardzo utalentowana. Na ten staż nie dostałaś się cudem, tylko dlatego, że masz ogromny talent i predyspozycje. Muzyka to twoje życie. Piszesz piosenki. Gdy siedzisz w swoim pokoju i tworzysz jakąś kompozycję wszyscy siedzimy w ciszy, żeby móc posłuchać twojego niesamowitego głosu. Mówię ci, sprawisz, że świat o tobie usłyszy. - powiedział Ross. Niestety nie pocieszył mnie zbytnio tymi słowami.
- Świat usłyszy o tym jakie beztalencie przyszło na ten świat. Nie wiesz jak to jest gdy wszyscy czegoś od ciebie oczekują, a ty nie umiesz dać ludziom tego czego chcą.
- Maia, niczego nie musisz udowadniać innym, już jesteś wyjątkowa, od zawsze byłaś. Dlaczego tylko ty nie widzisz jaką wspaniałą osobą jesteś? A jesteś wspaniała. Nawet nie próbuj zaprzeczyć. Mam dla ciebie radę. Nigdy nie stawiaj sobie poprzeczek. Nie stawiając jej wcale będziesz kim tylko zechcesz. To zależy wyłącznie od ciebie. Pamiętaj też, że masz wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy zawsze będą cię wspierać, niezależnie od tego co postanowisz. Nie bój się podjąć ryzyka. Jeśli coś ci nie wyjdzie razem zmierzymy się z konsekwencjami wyboru. - Spojrzałam na Rossa. W jego oczach zobaczyłam płomień, który płonął coraz mocniej. Nie mogę go zawieść. Nie mogę zawieść Rocky'ego, Rydel, Elllingtona, Rikera, Rossa Stormie i pana Marka. Nie po tym co dla mnie zrobili. Rzuciłam się na szyję Rossa i mocno go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.
- Dziękuję, że to powiedziałeś. Dziękuję, że jesteś. Ty i wszyscy, To dla mnie najważniejsze. - Zanim Ross zdążył odpowiedzieć do domu wpadli Riker, Rocky i Stormie z zakupami. Chłopaki krzyknęli:
- Jedziemy do wesołego miasteczka!! - odsunęliśmy się  z Rossem od siebie. Niestety nowo przybyli to zauważyli.
- Ulalala, zakochana para  - zaczął podśpiewywać Riker.
- Czy my o czymś nie wiemy - spytał Rocky z udawanym oburzeniem.
- To po prostu przyjacielski uścisk. - powiedział Ross i wstał, aby pomóc Stormie wnieść zakupy do domu. Poszłam jego śladem.
- Chodzi o to, że Ross chciał mnie nauczyć tańczyć i kiedy zobaczył, że tańczę jak ślepa kaczka strasznie się wystraszył i musiałam go uspokoić. - powiedziałam, niosąc zakupy do kuchni. Wszysc zaczęliśmy się śmiać.
- To wiele wyjaśnia - dodał Rocky.

środa, 12 marca 2014

Rozdział 5

- Niespodzianka!!! - krzyknęła rodzina Lynchów i jakaś obca dziewczyna, której nigdy nie widziałam, kiedy razem z Rydel wróciłyśmy po dość długiej podróży, która nie przyniosła takiego skutku jakiego oczekiwałam. Riker musiał zauważyć moje zdezorientowanie, bo podszedł do mnie, złapał za rękę i poprowadził  z korytarza do salonu.
- Wszystkiego najlepszego z okazji 20 urodzin! - powiedział, a pozostali domownicy zaczęli składać mi życzenia. To takie miłe  - pomyślałam - w Polsce jeszcze nikt nie sprawił mi takiej radości.
- Skąd wiedzieliście, że to dzisiaj? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Pamiętasz jak pisałaś kilka dni temu piosenkę? - zaczął Riker - Zostawiłaś swój notes w kuchni, otwarty na pierwszej stronie, były tam napisane twoje dane osobowe i zauważyłem, że twoje urodziny wypadają akurat dziś. Pomyślałem, że trzeba to jakoś uczcić.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że zajrzeliśmy do notesu. Chcieliśmy, żebyś poczuła się jak w domu - powiedział Rocky jednocześnie podając mi małe pudełeczko. Byłam trochę zszokowana tym, że pamiętali o prezencie, wzięłam go jednak i niepewnie trzymałam w dłoniach.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziałam z lekkim zażenowaniem - Tyle dla mnie robicie, a tu jeszcze prezent urodzinowy.
- Kupiliśmy go specjalnie dla ciebie. Nie marudź i otwórz. Jeśli ci się nie spodoba będziesz mogła go nam zwrócić, ale najpierw otwórz paczkę. - dodała pani Stormie. Wszyscy patrzyli na mnie z motywującymi uśmiechami. Nie mogę sprawić im przykrości - zdałam sobie sprawę, więc powoli zaczęłam rozdzierać papier ozdobny. Moim oczom ukazała się limitowana płyta zespołu Aerosmitch z autografami członków zespołu. Zaniemówiłam ze szczęścia i wrażenia.
- Taki skarb... Nie wiem co powiedzieć. - wyjąkałam. Pan Mark się zaśmiał.
- Elli próbował nam wmówić, że skarpety byłyby najlepszym prezentem dla ciebie i już prawie nas do tego przekonał, ale Rocky uparł się, żeby to było coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, więc wyszło na jego. - powiedział Pan Mark. Nie zastanawiając się, rzuciłam się na Rocky'ego i mocno go przytuliłam. Rocky przez chwilę był w szoku, ale po sekundzie otrząsnął się i objął mnie mocno.
- Dziękuję - wyszeptałam tylko ze łzami w oczach. Rocky delikatnie odsunął mnie od siebie, gdy zauważył, że jestem bliska płaczu, poklepał mnie lekko po ramieniu, dodając otuchy i powiedział:
- Maia, dla ciebie zrobiłbym wszystko. - Zaniemówiłam. Dopiero po chwili zrozumiałam co Rocky do mnie powiedział. Nie zdążyłam się nad tym zastanowić, bo Ross z ożywieniem w głosie zaczął:
- Maia, jeszcze nie zdążyłaś poznać Laury - mówiąc to Ross delikatnym gestem wskazał ręką jakąś dziewczynę, widocznie Laurę.
- To jest Laura Marano, przyjaciółka rodziny. Laura to jest Maia, również jest naszą przyjaciółką. Poznaliśmy się kilka dni temu. Podałam Laurze rękę, ale ona przytuliła mnie po przyjacielsku.
- Cześć, miło mi cię poznać- powiedziałam.
- Mi ciebie również - dodała Laura.
- A więc czas zacząć się bawić - wykrzyknęła Rydel i włączyła wieżę stereo, z której właśnie wydobywała się piosenka Katy Perry.
- Chodźcie do kuchni, przygotowałam poczęstunek powiedziała Stormie i ruszyła w tamtą stronę. Wszyscy poszli w jej ślady. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam wielki tort, który stał po środku stołu. Pan Mark właśnie wyjmował pieczeń z piekarnika.
- To co? Siadamy! - zarządził Riker. Kiedy pozajmowaliśmy  krzesła, zaczęła się prawdziwa uczta. Wszyscy byliśmy bardzo głodni i dopiero gdy się najedliśmy zaczęliśmy rozmawiać.
- Ja tam nadal uważam, że skarpety były bardziej trafnym prezentem niż jakaś tam płyta, prawda Maia? - powiedział Ellington z wyczekującą miną.
- Prawda. Mogliście posłuchać Elli'ego. Od zawsze marzyłam, żeby na urodziny dostać parę skarpet.-zaczęłam z udawaną pretensją w głosie.
- Widzicie? - powiedział Ellington z triumfem wypisanym na twarzy. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Mogłabym wam coś ogłosić - nagle odezwała się Laura. - Nie wiedziałam, że będzie tutaj jakaś impreza i przyszłam tu z myślą, żeby wam oznajmić coś ważnego.
- Może mam wyjść?- zaczęłam - znamy się od godziny, więc nie ma problemu.
- Nie , nie trzeba. - zapewniła Laura.
- A więc o co chodzi? - spytał Ellington. Na twarzach wszystkich przy stole malował się lekki niepokój.
- Dostałam propozycję nagrania swojej debiutanckiej płyty! - Laura wręcz to wykrzyczała. Wszyscy zaczęli jej gratulować, pytać się o szczegóły. No tak, Gwiazdy spotykają się z gwiazdami - pomyślałam z wyrzutem. Miałam dość tej rozmowy o płycie, trasach. Postanowiłam iść do swojego tymczasowego pokoju.
- Przepraszam, ale jeśli nie macie nic przeciwko, pójdę do siebie, to był ciężki dzień. - mówiąc to wstałam od stołu. Miałam tylko nadzieję że mój głos nie brzmiał opryskliwie.
- Dobrze kochanie - powiedziała Pani Stormie i wróciła do rozmowy z Laurą i pozostałą resztą. Postanowiłam wziąć prysznic i się położyć. Po wykonaniu toalety wieczornej poszłam do siebie, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać, gdy nagle rozproszył mnie dźwięk pukania.
- Proszę - krzyknęłam i usiadłam, opierając się o barierkę łóżka. Myślałam, że przyszła odwiedzić mnie Rydel, jednak przeżyłam szok. W drzwiach stał nie kto inny jak Rocky.
- Mogę wejść? - zapytał uprzejmie.
- Jasne - powiedziałam i przesunęłam się, aby zrobić miejsce Rocky'emu. Powolnym krokiem wszedł do pokoju, usiadł na brzegu łóżka i zaczął:
- Zauważyłem, że zmęczyła cię ta rozmowa o sławie.
- Więc po co tu przyszedłeś? - spytałam zaczepnie. Po chwili wahania odpowiedział:
- To w końcu twój dzień, nie powinnaś siedzieć sama. Pomyślałem, że jeśli będziesz chciała to dotrzymam ci przez chwilę towarzystwa. - Rocky patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami, w których było widać złote plamki.
- Z przyjemnością z tobą posiedzę. - odparłam uprzejmie.
- Opowiedz mi o sobie. - poprosił Rocky. Byłam trochę zdezorientowana tym pytaniem, przecież nie znamy się długo.
- Zależy co chciałbyś wiedzieć - odpowiedziałam wymijająco.
- Hmm... W jaki sposób tworzysz muzykę? O czym wtedy myślisz?
- Właśnie to podoba mi się w muzyce. Wtedy o niczym nie myślę. Mogę się odstresować, skupić tylko na tym co kocham. To tak jakbyś w letni poranek leżał w cieniu jabłoni na świeżej trawie i wsłuchiwał się w śpiew ptaków. - powiedziałam z rozmarzeniem w głosie i nagle zrobiłam się straszne zmęczona. Zaczęłam ziewać. Rocky to zauważył, bo powiedział:
- Musisz się wyspać, jesteś przemęczona. - mówiąc to podszedł do okna i je zasłonił - Zdrowie jest najważniejsze.
- Naprawdę nie trzeba, możesz zostać, proszę... - w moim głosie brzmiała desperacja, jakbym nie chciała, żeby odchodził, choć byłam pół przytomna ze zmęczenia.
- Jutro też jest dzień. - powiedział Rocky i delikatnym ruchem przykrył mnie pościelą, która pachniała jak wiosna, robiąc to przez przypadek musnął swoją dłonią moją dłoń. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Pewnie ze zmęczenia.
- Dobranoc - powiedział Rocky, po czym zgasił światło i wyszedł po cichu.
- Dobranoc - odpowiedziałam szeptem, i już spałam...
-